Pod koniec roku szkolnego uczniowie najczęściej wyjeżdżają na różne wycieczki. Klasy piąte w tym roku postawiły na najbliższą okolicę. Wychowawczynie zaplanowały rajd pieszy do Radruża. Rodzice zajęli się stroną gastronomiczną przedsięwzięcia. Uczniowie zadbali o dobry humor, gry, pomysły na zabawy. Miało być tak pięknie, a tymczasem 3 czerwca powitał nas mocna poranną ulewą. Niektórzy nie przyszli… Gotowi byliśmy opóźnić o godzinę wyjście, bo radary meteorologiczne wskazywały okienko pogodowe. Jednak bardzo troskliwi rodzice uczniów, roztaczając wizje ciągłych opadów do godzin południowych, sprawili, że narodził się pomysł podwiezienia rajdowiczów autobusem do Radruża, co się urzeczywistniło. A tymczasem deszcz ustawał… Uprzejma Pani Małgorzata z radruskiego KGW udostępniła nam świetlicę, więc od razu potworzyły się grupy, podgrupy i inne konfiguracje towarzyskie przy stołach, na posadzce, siedząc i leżąc, i w ruch poszły gry planszowe, karty, podbijanie balonów. Z plecaków wyjęto smakołyki wszelkiego gatunku i rozpoczęła się zabawa. Nawet wychowawczynie zaczęły myśleć, jak przechytrzyć innych, grając w  „Zero” – tu mniej oznacza lepiej! Po godzinie zabaw odważniejsi wyszli na dwór, choć trawa była mokra. Zjeżdżanie na tyrolce, huśtawki, karuzela, zjeżdżalnia, piłka nożna, rzucanie do celu – nikt się nie nudził! Zabawa w chowanego była hitem pobytu.

 O 10:15 poszliśmy do muzeum, aby usłyszeć o historii zabytkowej cerkwi z XVI w. Obejrzeliśmy wystawę współczesnych i niezwykłych ikon Pauliny Krajewskiej. Kilkoro uczniów odkryło pasję zjeżdżania  windą. Inni kupowali pamiątkowe magnesy. Zaspokoiwszy historyczny głód wiedzy i sfotografowawszy się ,,kupą mości panowie” na tle najstarszej wizytówki Radruża, zwabieni zapachem dymu z rozpalonego ogniska, udaliśmy się do altanki na pieczone kiełbaski. Jak nam smakowały! A do tego pieczony chleb i czego chcieć więcej?… Dziękujemy Rodzicom za logistyczne przygotowanie kulinarnej części spotkania. I znowu harce na świeżym powietrzu! Można świetnie się bawić ze sobą bez telefonu, przekonaliśmy się! Nie wspomniałam, że byli uczniowie, którzy za błąd kardynalny rajdu uznali jazdę autobusem do Radruża (zgadzam się z nimi), dlatego pewne było, że wracamy pieszo do szkoły drogą polną, leśną i obok zalewu. Słońce za chmurami nie grzało, a powietrze przepięknie pachniało po deszczu. Posprzątawszy  ,,obozowisko”,  ruszyliśmy pieszo do Horyńca, aby zdążyć do drugiego odwozu. W odwodzie mieliśmy samochód terenowy, który mógł zabrać strudzonych piechurów, gdyby zaszła taka konieczność… I w kilku przypadkach podwózka była wybawieniem z opresji. Zdecydowana większość uczniów dziarsko przemierzała wytyczony szlak: był śpiew, rozmowy z sąsiadami, czasem i lekki poślizg na błotnistej dróżce. A dziewczynki? Zrywały polne kwiatki, komponowały bukiety, w których i parzących pokrzyw nie brakło. Cali, zdrowi i zadowoleni dotarliśmy do szkoły, ale czy zmęczeni? No, może troszeczkę…

Agata Nesterak, Edyta Mazurkiewicz, Marta Lewko